Kiedy trzeba użyć siły i nie jest to przemoc?
„– Po co ty właściwie lepisz te kulki?
Gwiazdooki patrzył na sporą stertę zaschniętych błotnych kulek, którą Rozbójniczka zgromadziła tuż przy plaży.
– Na piratów. Przecież mogą tu wrócić.
– Mówiłaś, że to oni bali się ciebie – przypomniał.
– Bali się – potwierdziła. – Ale minęło już sporo czasu, a ja nie zamierzam więcej z nimi pływać. Więc w razie czego chcę być gotowa się bronić.”
Nie chcemy, żeby nasze dzieci były agresywne, uczymy je rozwiązywania konfliktów przez negocjacje. A jednak jest rodzaj siły, który nie jest agresją, jest bardzo potrzebny i do którego przydaje się złość.
Czym jest siła ochronna i jak z niej świadomie korzystać?
Joanna Nowicka – trenerka konstruktywnej komunikacji, mediatorka, coach i praktyk NVC
Siła ochronna jest to działanie fizyczne, które ma chronić zdrowie i życie. Sztandarowym przykładem zastosowania siły ochronnej jest chwycenie dziecka, które wbiega na ulicę. Nasz ruch wychodzi wtedy z reakcji mózgu gadziego, robimy to bez zastanowienia w odruchu ratowania życia.
Są różne rodzaje siły ochronnej:
- To może być ochrona polegająca na zaznaczeniu naszych granic, które są naruszane czy przekraczane poprzez działania innych. Dotyczy to sytuacji, gdy jesteśmy poddani agresji fizycznej lub nieraz bardzo subtelnej, niemal niewidzialnej agresji psychicznej. Kiedy nocą przechodząc przez ciemny park, usłyszę za sobą przyspieszone kroki, będę raczej starała się uciekać. Jeśli ktoś zamierza się na mnie tępym przedmiotem, raczej go odepchnę, niż będę z nim rozmawiała, perswadując ten pomysł. Używam mojej fizycznej siły, żeby ochronić swoje zdrowie i życie.
- Gdy jako dorosła używam siły, by chronić dziecko. W sytuacji konfliktu między dziećmi mogę powiedzieć: „nie bij, nie wolno bić”. Mówię wtedy z miejsca dorosłego uczącego obowiązujących norm i zasad, działając na zasadzie próby wygaszania niepożądanego zachowania. Mogę też wybrać inaczej: skoncentrować się na szukaniu przyczyn zachowania, zapytać o nie i gdy będzie to potrzebne, zabrać dziecko np. z piaskownicy – to także jest siła ochronna. Tu ma nieco inny wymiar: jestem dorosła, jestem silniejsza, mam siłę i ją stosuję. Chronię nie tylko dziecko, które zostało uderzone, ale też to, które uderzyło. Nie występuję w roli sędziego, ale w roli dorosłego, który wspiera. Zauważam pojawiające się uczucia i niezaspokojone potrzeby, które są pod zachowaniami. Dziecko, które uderza, potrzebuje uwagi tak samo jak dziecko uderzone.
- Siła ochronna może też być wyrażeniem siebie, kiedy mówimy: to mi nie służy, to mnie boli, czy gdy zwracamy się o zaprzestanie zachowań naruszających naszą przestrzeń, zaburzających nasz dobrostan. Podejmujemy działania zapobiegające, mające na celu ochronę swojego zdrowia fizycznego i psychicznego, swojej integralności.
Siła ochronna to nie przemoc
Przyjrzenie się intencji, z której wychodzi nasz ruch, pozwala nam odróżnić siłę ochronną od przemocy.
W sytuacjach zagrożenia możemy odczuwać złość – sama w sobie nie sprawia ona, że nasze działania stają się przemocowe. Złość jest potężną energią, która alarmuje o tym, że coś ważnego się dzieje, że jakieś ważne potrzeby są niezaspokojone. Pozwala nam uruchomić wszystkie siły do działania, by ratować zdrowie i życie.
W zależności od tego, jakie mamy przekonania na temat złości, a także na temat tego, co jest przemocą i agresją, możemy użyć siły ochronnej bądź nie.
Gdy utożsamimy siłę ochronną z przemocą i złość z agresją, możemy pozostać bezbronni nawet wobec dzieci. Gdy naszym własnym doświadczeniem z dzieciństwa jest naruszanie granic, możemy pozostawać wobec naszych dzieci w ostrożności i obawie, a nawet lęku przed używaniem jakichkolwiek działań mających znamiona siły. Ekstremalnie nawet powiedzenie: „stop, nie zgadzam się” czy zatrzymanie wymierzonej w nas ręki może okazać się wyzwaniem w obawie przed naruszeniem granic.
Innym ekstremum jest piętnowanie i tłumienie zachowań, które pochodzą ze złości. Przekonanie o tym, że złość jest zła, sprawia, że możemy bać się jej przejawów i dokładać starań, by ją tłumić. To może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Tłumienie złości i uczuć z nią związanych pozbawia nas dostępu do informacji o naszych potrzebach. Pozbawia nas także dostępu do pierwotnej potężnej energii, na której zasadza się nasza zdolność do używania siły i mocy w ochronie siebie i innych.
O mocy swobodnej zabawy
„Gwiazdooki i Rozbójniczka uwielbiali wspinać się na drzewa. Od kiedy odkryli, że część wyspy porastają rozłożyste chlebowce, sporo czasu każdego dnia spędzali w ich koronach. Podobało im się to, że z drzewa, z plątaniny gałęzi, zza fi ran liści świat w dole wygląda całkiem inaczej. Siedząc tak wysoko, czuli się niewidzialni i niedostępni. I choć nie było wiadomo, przed kim właściwie mieliby się kryć – było to bardzo przyjemne uczucie. A oprócz tego po gałęziach mogli wspinać się i skakać, i bujać się na nich, i przesiadywać jak na wymyślnych fotelach. Czuli się jak król i królowa w tajnej komnacie. Czasem drzewo było statkiem kosmicznym, innym razem dalekomorskim okrętem, łodzią podwodną albo kwaterą zbójców. Mogło być wszystkim albo po prostu sobą – i to było równie wspaniałe.”
Wydaje Ci się, że zabawa to strata czasu?
Przeczytaj, jakie korzyści niesie dla Twojego dziecka swobodna zabawa i pozwól mu się bawić!
Maria Hornowska-Stoch, psycholog https://www.facebook.com/people/Q-Relacji-Psycholog-Maria-Hornowska-Stoch/100043854742563/
W tym krótkim fragmencie o zabawie Gwiazdookiego i Rozbójniczki widać bardzo wiele rzeczy związanych z potęgą zabawy. Ale nie każdej zabawy – tylko zabawy swobodnej, czyli takiej, która w całości jest inicjowana i kierowana przez dzieci. One decydują o czasie jej trwania, o tym, w co się bawią i w jaki sposób. To rozumienie zabawy jest zaczerpnięte m.in. z amerykańskiego psychologa i badacza zabawy Petera Graya, który mówi o naturze i zabawie. W tym fragmencie są połączone te dwa aspekty. Zabawa nie musi się dziać w naturze, żeby była zabawą swobodną, natomiast natura daje dużo możliwości, żeby potęga swobodnej zabawy się ukazała i rozwinęła.
Zabawa i kompetencje społeczne
Jeśli popatrzymy na zabawę jako zjawisko, to jest ona bardzo niedocenianą aktywnością dziecięcą. Dorośli często mówią o zabawie w trochę lekceważący sposób: „ty się znowu bawisz” albo: „kiedy ty w końcu przestaniesz się bawić, a zaczniesz się uczyć”, albo: „ale przecież się już bawiłeś pół godziny, to teraz idziemy coś zrobić”. Te wszystkie zdania mocno pokazują, że często w codziennym zabieganiu, w natłoku spraw do załatwienia, trudno nam się jest zatrzymać i zobaczyć, jak dużo zabawa może ze sobą nieść. A to w zabawie dzieci ćwiczą bardzo wiele społecznych umiejętności i kompetencji, np. negocjowanie, ustalanie czegoś, decydowanie, zastanawianie się, co wybrać, wybieranie, zwłaszcza wspólne i grupowe. Ćwiczą także to, że jak pójdą za pomysłem kogoś innego, to ta zabawa jest ciekawsza. Albo – jeżeli uzupełnią swoje pomysły i będą one wspólne, to będzie jeszcze fajniej i lepiej.
Zabawa wyzwala motywację
Zabawa jest aktywnością, którą dziecko inicjuje samo, a to znaczy również, że ma do niej motywację. Ta motywacja jest wewnętrzna, a wiemy z wielu badań, że właśnie taka jest najpotężniejszym, najlepszym rodzajem motywacji. Co to znaczy? Jeśli dziecko miałoby na przykład ćwiczyć jakieś manipulacyjne umiejętności, bo tak mu ktoś kazał, i nie byłoby specjalnie tym zainteresowane, to dużo mniej się nauczy, niż gdyby samo znalazło klocki konstrukcyjne i zaczęło je składać, próbując zbudować swój pojazd. Do jak najlepszego uczenia się potrzebne jest odpowiednie nastawienie umysłowe, o które jest dużo łatwiej i które przychodzi bardziej naturalnie, gdy nauka opiera się na motywacji wewnętrznej.
Zabawa i rozwój twórczego myślenia
Jeszcze jedną ważną rzeczą w kontekście zabawy jest to, że ma ona ogromny potencjał, jeśli chodzi o rozwój myślenia, zwłaszcza twórczego. Zabawa naturalnymi zabawkami – szyszkami, patykami, kamykami – ale nie tylko, bo także np. klockami, autami daje wiele możliwości. Bawiąc się autami można się pobawić w wyścigi, w miasto, w którym ludzie jeżdżą z miejsca na miejsce, można pojechać na piknik albo wymyślić, że samochody ratują świat i są superbohaterami.
Wspominam o naturalnych zabawkach, bo one mają potencjał do tego, żeby mogły się w wyobraźni dziecka zamienić na wszystko. Nie mają tej ograniczonej formy, jaką jest np. forma auta. Z auta trudniej zrobić różdżkę niż z patyka. A z patyka zrobić auto jest bardzo prosto.
Pięknie widać, jak dzieci się potrafią w takie rzeczy bawić, jeśli dorośli im nie przeszkadzają.
To, co najważniejsze
Żeby bawić się w ten sposób – twórczo, kształtując motywację wewnętrzną, zdobywając kompetencje społeczne – potrzebny jest czas i pewna swoboda. Trudno będzie bawić się dziecku, które jest bardzo zmęczone, albo takiemu, które co pięć minut słyszy, że teraz ma się zająć czymś innym. To nie znaczy, że te inne rzeczy nie są istotne. Ale chodzi o to, żeby czas na zabawę był równie cenny jak czas na obowiązki, żeby widzieć w nim wartość, żeby go doceniać.